Recenzja filmu

Fast Food Nation (2006)
Richard Linklater
Catalina Sandino Moreno
Luis Guzmán

Krótki kurs analizy hamburgera

<a href="http://www.filmweb.pl/Richard+Linklater,filmografia,Person,id=42197" class="n">Richard Linklater</a> zrobił wiele, aby zapracować sobie na opinię filmowego eksperymentatora. Nie wahał
Richard Linklater zrobił wiele, aby zapracować sobie na opinię filmowego eksperymentatora. Nie wahał się zabrać swoich bohaterów na ponad półtoragodzinny spacer po Wiedniu ("Przed wschodem słońca"), eksperymentował z animacją ("Życie świadome"), odważył się sięgnąć po powieść Philipa K. Dicka ("Przez ciemne zwierciadło"). "Fast Food Nation" to jednak rzecz nieco bardziej tradycyjna. Narracja, choć wielowątkowa, prowadzona jest w sposób bliski przyzwyczajeniom przeciętnego widza. Dialog, z wyjątkiem jednego wątku, nie góruje przesadnie nad akcją. Nie ma również miejsca na wizualne szaleństwa. A jednak ta ostra krytyka amerykańskich barów szybkiej obsługi, a pośrednio i całego amerykańskiego przemysłu spożywczego, ma sporo wspólnego z poprzednimi dokonaniami reżysera. Łącznikiem między reporterskim materiałem dostarczonym przez Erica Schlossera, autora literackiego pierwowzoru, a zaludnionym przez romantycznych buntowników światem Richarda Linklatera jest postać grana przez Ethana Hawke'a. Wujek Pete, przyjeżdżający odwiedzić swoją siostrę oraz Amber, jej wchodzącą w dorosłość córkę, do złudzenia przypomina Jesse'a. Można by rzec, że to ten sam mężczyzna, który w "Przed wschodem słońca" spędził noc na konwersacjach z uroczą Celine o twarzy Julie Delpy. Trochę kontestator, trochę obibok, połączenie Paulo Coelho z rockowym gwiazdorem - krótko mówiąc, spełniony sen każdego podlotka. Nie sposób jednak nie lubić tego faceta. Tym bardziej, że to właśnie on otworzy Amber oczy. Dzięki niemu dziewczyna rozejrzy się wokół siebie nieco bardziej krytycznie i poważnie zapyta samą siebie, czy podjęta bez zastanowienia McPraca to szczyt jej marzeń i możliwości. O ile Amber może wybierać, przekraczający nielegalnie granicę Meksykanie nie mają tego komfortu. Zatrudnieni w przetwórni mięsa, wykorzystywani, i tak są wdzięczni losowi za zarobek wielokrotnie przekraczający kwotę, jaką byliby w stanie zarobić w swojej ojczyźnie. Catalina Sandino Moreno jako Sylwia, której mąż pracuje w rzeźni w straszliwych warunkach, wypada wprawdzie przekonująco, lecz nie wychodzi poza repertuar aktorskich środków zastosowany już w świetnym filmie Joshuy Marstona "Maria łaski pełna". Zresztą powierzona jej przez Linklatera rola nie stwarza wielu okazji do zmiany emploi. Obawiam się, że większość reżyserów niestety trwale zaszufladkowała tę śliczną i piekielnie zdolną Kolumbijkę. Dopóki ktoś nie pozwoli jej zerwać z wizerunkiem eterycznego, hiszpańskojęzycznego anioła wrzuconego we wrogi świat, będzie mogła wybierać wyłącznie pomiędzy rolami dziewczyn zmuszonych do prostytucji a postaciami seksualnie wykorzystywanych robotnic i pomywaczek. Najmniej temperatury jest w wątku, w którym pierwsze skrzypce gra Greg Kinnear wcielający się w Dona Andersona. Menedżer sieci fast foodów Mickey's przybywa do sennej mieściny położonej u stóp gór skalistych, aby sprawdzić, czy używane w restauracjach kotlety nie zawierają zanieczyszczonego mięsa. Don natknie się na pajęczynę zależności i układów. Nie tylko jej nie rozumie, ale w obawie o stanowisko nie chce jej do końca poznać. Niestety, Kinnear nie potrafi zatrzymać na sobie uwagi widza. O tym, że Don to korporacyjny człowiek bez właściwości, w którym słabiutko tlą się jeszcze ostatnie iskierki przyzwoitości, dowiadujemy się już z pierwszych scen z jego udziałem. I na tym w gruncie rzeczy moglibyśmy poprzestać, bowiem ani aktor, ani reżyser nie powiedzą nam o Donie nic więcej. Znacznie bardziej interesująco wypadają w tym wątku postacie epizodyczne. Kris Kristofferson jest świetny w roli starzejącego się farmera. Twardy gość pomimo braku złudzeń zawzięcie walczy o każdą piędź swojej ziemi. To postać rodem ze starych piosenek Bruce'a Springsteena czy Johnny'ego Casha. Trudno wyobrazić sobie, aby ktoś mógł zagrać ją lepiej. Bardzo dobrze wypadł też Bruce Willis w roli lokalnego informatora zarządu sieci Mickey's. Po łobuzersku uśmiechnięty, z wylewającym się uszami testosteronem, jest jednocześnie jedną z najsubtelniej pokazanych ekranowych świń, jakie widziałem. "Fast Food Nation" to film nierówny. Wielość wątków nie składa się w nim niestety na imponującą panoramę, która pozwoliłaby spojrzeć szerzej na problem. Gdzieniegdzie pojawiają się fragmenty pospiesznie napaćkane grubym pędzlem, tu i ówdzie kredka wychodzi poza linię. Widać, że obrazek malowano z dużym zaangażowaniem, szkoda jednak, iż odbyło się to kosztem precyzji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones